Witam wszystkich serdecznie. Popadłem w tarapaty w związku z działaniami polskich pał-policji. Otóż wracając z rodziną z wakacji z Ukrainy,przyzwyczajony do tego,że policja nie chowa się gdzieś po krzakach kilka metrów za tablicą terenu zabudowanego. Zapomniałem że minąłem granicę PL i dałem się złapać na suszarkę w zabudowanym jadąc z kosmiczną prędkością 86 km/h. Ment wyciągnęła mnie ze sznurka samochodów,podobno to właśnie ja w tym sznurze aut pędziłem te 86. Oczywiście ment był bez czapki,zatrzymania dokonał ręką bez ''lizaka''.Radiowóz schowany w krzakach na wjeżdzie na prywatną posesję. Po tym jak się przedstawił zaprosił mnie do radiowozu na zasadzie stań pan przy okienku,a ja se tu posiedzę. W tym momencie ciśnienie poszło w górę. W momencie jak wziął się za wypisywanie mandatu bez pytania czy go przyjmę już wiedziałem że go zadziwię Jak już się ocknął i spytał to właśnie w tym momencie odniosłem moralne zwycięstwo odmawiając jego przyjęcia z powodu ciężkiej sytuacji materialnej mojej rodziny. W skrócie chodzi o to że pracodawca nie płaci mi od kwietnia,nie zwrócił mi kosztów podróży itd. Generalnie nie wiem nawet czy jeszcze jestem zatrudniony bo jakoś tak mnie unika i nie odbiera nawet tel. Tą sprawę próbuje wyjaśnić przy pomocy białostockiej Inspekcji Pracy.
Teraz pytanie nr 1. Jak się wykaraskać z rozprawy sądowej i zminimalizować koszty? kiedyś było coś takiego jak wniosek o samo ukaranie?
Pytanie numer 2. Czy da radę przysrać się jakoś do tego chama za uchybienia których się dopuścił?
Zasadniczo strasznie mnie wqutwia takie stawanie w krzaczorach na początku zabudowanego i wyrabianie ''normy''.
Będę wdzięczny za rady i podpowiedzi. Być może ktoś z Was już przerabiał taki temat bądż orientuje się w tym bagnie. Myślę że może to być też przydatne innym forumowiczom. Pzdr