Nadchodzi dużymi krokami niestety czas, kiedy przyjdzie mi wymienić amortyzatory w moim terku (na pewno z przodu).
Niestety przypadłość identyczna jak opisał kris_lodz tutaj: - czyli wybite gumy w dolnym mocowaniu obu amortyzatorów z przodu. Całe szczęście - tylne się trzymają całkiem nieźle, choć widać już na nich powierzchniową korozję - więc pierwszej świeżości też już nie są.
Nie mam zielonego pojęcia co mam teraz wsadzone do przodu (z tyłu też nie), ale na pewno nie są to oryginały, bo na jednym z nich widać też delikatny wyciek oleju a z tego co widziałem w instrukcji to terek powinien mieć gazowe (?). Z kolei z tyłu mam założone "żółte" (więc to nie standardy, a na pewno to nie jest maźnięte farbą żeby fajnie wyglądało), niestety nie mogę znaleźć na nich żadnych oznaczeń (pewnie szukam nie tam gdzie trzeba, albo nie tak jak trzeba).
Teraz do meritum...
w związku z tym, że jazda poza asfaltem jest fajniejsza niż na nim, to wcześniej czy później nadejdzie moment, w którym zdecyduję się (i przede wszystkim przekonam też do tego moją "drugą połówkę") na podniesienie auta. Niestety - koszt samych części (sprężyny do tyłu + amory ironman lub Bilstein przód i tył, o drążkach do przodu nie wspomnę) to prawie 2 tyś zł - więc mało nie jest.
Póki co zastanawiam się co zrobić z tymi z przodu, bo to co teraz tam jest to... jakoś nie mam wielkiego zaufania.
Mam w sumie 4 opcje:
1. nie robić nic - raczej odpada,
2. kupić używki z alle... - zawsze to lepsze niż nic nie robienie, ale może się okazać, że robota będzie więcej warta niż to co kupię
3. kupić jakieś markowe, "normalne" (np. KYB, Monnroe) - koszty nie przyprawiają jeszcze o całkowite zamroczenie (powiedzmy, że pomijam "markowe" robione np. dla sieci hurtowni czy dealerów, bo ty można nowe trafić za ~80zł - szczerze, to jakoś nie wykazuję zaufania)
4. szarpnąć się kupić od razu ironmana / bilstein (na początek do przodu, jedne i drugie kosztują podobnie - na alle... ~300zł/szt) - koszty trochę trudniejsze "do przepchnięcia"... Obawiam się tylko, że po wymianie jednych (z przodu), zanim zabiorę się za następne (z tyłu) - to już te pierwsze zaczną się zużywać... taka robota "w kółko". No i cena - tak prawie 2x to co "markowe". Pomijam, że przy takiej zmianie (jakościowej - ze zwykłych na bardziej profesjonalne) raczej należałoby wymienić od razu chyba wszystkie 4 (przód + tył).
W związku z tymi "żółtymi" amorami z tyłu pojawiło mi się pytanie - jaka jest standardowa odległość ramy / góry nadkola od ziemi (bo mierzenie całkowitej wysokości auta jakoś mi po prostu nie wychodzi)Pytam bo jeśli okazałoby się, że auto jest w jakiś sposób podniesione - to czy amorki nie muszą też być dłuższe?
Co wy byście zrobili / doradzili? A może ktoś ma w garażu jakieś niepotrzebne przednie amory z małym przebiegiem, które mu tylko zagracają (i chciałby się ich pozbyć za rozsądną cenę) a mi wystarczą na jeszcze jakieś 10-15kkm (czyli coś koło roku) zanim zapadnie jakaś decyzja
I druga sprawa - wg instrukcji serwisowej wymiana amorów jest banalna (zdjąć koło, odkręcić śruby mocujące u góry i na dole, wymienić, przykręcić z powrotem z odpowiednią siłą) - wymieniał ktoś z Was samemu? Da się to zrobić bez kanału, tylko z podnośnikiem (a raczej lewarkiem)? Co prawda mam zaufanego mechanika, ale jeśli coś jest proste (wykonalne przez amatora) - wolę sam zrobić - bo lubię takie roboty i chcę się nauczyć czegoś nowego.