Podniosę temat.
Ciąg dalszy przygód z paskiem klinowym... po zatarciu nowej rolki prowadzącej i zerwaniu paska, po wymianie na nowe rolki i po założeniu nowego paska () dziś pojechałem na jazdę testową. Przejechałem ~4km - silnik odpalony - zaglądam pod maskę - wszystko ok, kolejne 4km do domu i znów kontrola - i tu mnie prawie ch* strzelił. Zauważyłem, że napinacz skacze jak piłeczka. Ruch jest na tyle dynamiczny i jednocześnie niewielki, że na filmiku nagranym komórką w ogóle go nie widać (wszystko jest po prostu rozmazane).
Natomiast żeby zobrazować o co mi chodzi:
tyle, że amplituda u mnie jest dużo mniejsza, właściwie widoczna tylko na śrubie do zwalniania napinacza (tej na którą się klucz 19 nakłada żeby zwolnić pasek).
Teraz pytanie - czy to "normalne" czy oznaka, że właśnie napinacz też się skończył. Przyznam, że pierwszy raz to zauważyłem, ale nie mam pewności, że i wcześniej tak nie było.
Dodam że tak:
- rolka prowadząca i rolka napinacza - nowe INA,
- pasek - nowy,
- sprzęgiełko / kółko alternatora - nowe, właściwie alternator to po regeneracji,
- w komorze silnika jest cicho, nic nie skrzypi, nic nie piszczy, nic nie szumi czy ociera... jedynie co słychać to pracę silnika oraz szum wiatraka + ew. wiatraków klimy. Gdyby nie ten napinacz to dobiegające dźwięki jedynie z tych radujących ucho

- sprawdziłem kółka - wszystkie - żadne nie bije. sprawdzałem wysoce zaawansowanym narzędziem - kredą na kiju

(kredą bo na tyle delikatna że nawet jak gdzieś by wpadła to szkody żadnej nie zrobi a jednocześnie wystarczająco twarda żeby odczuć drgania, poza tym ładnie pyli przy dotknięciu i nawet jeśli nie czuć to widać czy pyli równo czy falami; na kiju - bo nie lubię pchać łap tam gdzie coś wiruje). Jedynie gdzie wyczułem jakiekolwiek drżenie - to właśnie na kółku napinacza.