Pewnego dnia rano odpaliłem Maleństwo i poczułem falowanie silnika. Jeździłem do tej pory ledwo dotykając pedał gazu i hamując również silnikiem. Nic nie wskazywało na to co się miało stać później. Jednakowoż stwierdziłem, że trzeba go chyba trochę rozruszać bo się zamulił, ale nie odczuwałem zbytnio osłabienia. Miałem tego dnia do zrobienia ok 80 km w obie strony więc dałem mu po garnkach tak, że wskazówka obrotomierza śmigała po całej jego skali. Dawałem mu w palnik aż do 4,5krpm przy wyprzedzaniu ale też nie oszczędzałem na prostych. Zajechałem na miejsce i odczekałem aż 2 minuty, żeby ostudzić turbinę nie wyłączając silnika. Mruczał na wolnych obrotach jak zadowolona kocica.
Wracając w pewnym momencie dostrzegłem kątem oka czerwony błysk na desce rozdzielczej. Była to kontrolka ciśnienia oleju.

Ciśnienie = 0.
A więc jednak Maleństwo umiera.
Zostawiłem samochód na pastwę rzeźnika... Coś mi jednak nie dawało spokoju. NIGDY, ale to PRZENIGDY nie zostawiłem Maleństwa w obcych rękach. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłem do niego i powiedziałem, żeby nic przy nim nie robił. Że go zabieram. Nie mógł pojąć. Odebrałem z KT Motors czujnik ciśnienia oleju (28 zł) zapłaciłem mechaniorowi 50 zł za diagnozę i się z nim pożegnałem udając się w kierunku ASO w Busku. Tam gdzie jeździłem zawsze. Udało mi się i mnie przyjęli po 15 minutach bo mieli okienko. Wjechałem na kanał, dałem STIGowi (pisałem już tu o nim wcześniej) czujnik ciśnienia oleju i poprosiłem żeby potwierdził mi diagnozę mechaniora z Kielc. Popatrzył się na mnie jak na idiotę aż mi się głupio zrobiło i powiedział "Panie te silniki są nie do zajebania" koniec cytatu

Ciśnienie JEST

A rzeźnik jeden &$(@*&)#(%^&#) chciał mi silnik wyjmować i rozbierać. Przypomniała mi się usterka z TVN Turbo - będzie pan zadowolony.... (i bez kasy)
TYLKO ASO W BUSKU ZDRÓJ "INTERCAR"