Wróciłem z wakacji. Zrobione blisko 5000km. Autko bezpiecznie zawiozło nas na miejsce i przede wszystkim przywiozło do domu

Ogólnie - miodzio, czad i w ogóle

Tak jak przez pierwsze 300km się stresowałem tak potem już byłem za daleko od domu żeby się czymś przejmować i słusznie - bo nie było czym

Może jakieś podsumowanie wrzucę później... tak na prędce:
- prędkość przelotowa ~140km/h (licznikowe)
- minimalne spalanie (liczyłem chyba ze 3 razy bo nie mogłem uwierzyć i to nie tylko na jednym tankowaniu): ~8,7l/100km (pełen ładunek, 4 osoby, prędkość 130-140, autostrada)
- zwykle spalanie w okolicach 9,8l/100km (bywało, że łyknął też i więcej)
- ubytek płynów: chłodniczy, hamulcowy, wspomaganie, olej AT - nie stwierdzono
- olej silnikowy (5w40): ~3mm na miarce poniżej max. (obstawiam, że pewnie będzie z 300-400ml) jak na 5000km to właściwie - brak.
Stresy:
- ~500km od domu - postój zarzygana wnęka koła - po pierwszym pocie na plecach - badanie organoleptyczne - smar, potem rączka macanka i na 90% pękła osłona od przegubu (potem już się więcej nic nie pojawiło, znaczy ile raz rzygnął tak zostało do tej pory, a lokalizacja i ilość świadczą że to jego było a nie z drogi), osłonę będę sprawdzał i robił niedługo bo samego przegubu szkoda
- zajechane klocki hamulcowe (w bagażniku miałem nowe na wszelki wypadek), cóż tarcze TRW i klocki Bosh to nie najlepsze połączenie - klocki wytrzymały zaledwie 20.000km
- temperatura silnika. Sytuacja nie do powtórzenia na równinach... podjazd dowolny (max pod który wjeżdżałem był oznaczony na mapie jako 38,4%), prędkość powyżej 50km/h - wszystko ok, niestety gdy miał pod górkę a prędkość spadała na zbyt długo poniżej 30-40km/h (np. serpentynki, czy korek na autostradzie pod górę) temperatura od razu szybowała do góry. Na początku nie zwróciłem uwagi, że AT ciągnął na 3 biegu (~1500rpm wg skrzyni mocy było wystarczająco, ale silnikowi już było ciężko)... potem sobie przypomniałem - przełącznik na lewarku o/d off (wg instrukcji nadbieg) i już było lepiej... ale nie do końca, ostatecznie na serpentynkach 2. bieg, starałem się utrzymywać 40-50km/h i 2200rpm i było prawie git (do tego stopnia git, że dzieciakom się podobało, żonie mniej a miejscowi patrzyli z uznaniem - "swój debil" jedzie)... owszem zdarzyło mu się jeszcze podnieść wskazówkę powyżej normy, ale już nie tak bardzo. Generalnie każde przyspieszenie powyżej 50km/h powodowało natychmiastową reakcję - opadanie temperatury. Innych objawów nie stwierdzono - żadnego ubytku mocy, nienormalnej pracy silnika, żadnego ubytku czy przyrostu płynu chłodniczego tak samo oleju... po prostu temp. sobie szybowała. Tak się zachowywał jakby za mały przepływ powietrza miał przez chłodnicę - więc na pierwszy ogień pójdzie termostat i sprawdzenie czy chłodnica nie jest uwalona (a miała prawo bo po ostatnim rajdzie z kilo błota miałem na masce - od spodu). Może ktoś miał podobny przypadek?