Gdy serce Maleństwa umiera

Rozmawiałem z kilkoma z Was na ten temat przez telefon i po namowach postanowiłem swój przypadek opisać na forum.
Pewnego dnia rano odpaliłem Maleństwo i poczułem falowanie silnika. Jeździłem do tej pory ledwo dotykając pedał gazu i hamując również silnikiem. Nic nie wskazywało na to co się miało stać później. Jednakowoż stwierdziłem, że trzeba go chyba trochę rozruszać bo się zamulił, ale nie odczuwałem zbytnio osłabienia. Miałem tego dnia do zrobienia ok 80 km w obie strony więc dałem mu po garnkach tak, że wskazówka obrotomierza śmigała po całej jego skali. Dawałem mu w palnik aż do 4,5krpm przy wyprzedzaniu ale też nie oszczędzałem na prostych. Zajechałem na miejsce i odczekałem aż 2 minuty, żeby ostudzić turbinę nie wyłączając silnika. Mruczał na wolnych obrotach jak zadowolona kocica.
Wracając w pewnym momencie dostrzegłem kątem oka czerwony błysk na desce rozdzielczej. Była to kontrolka ciśnienia oleju.
Nie na żarty się przeraziłem. Nic to... czasem mówią, że to chwilowe, bo olej się rozrzedził za bardzo. Poczekałem, zjadłem w międzyczasie obiad i do samochodu. Czerwona lampka jak zły kurwik nie zgasła na wolnych obrotach... Niestety. Przez myśl mi przebiegło "to koniec" i przełknąłem ślinę. Zaraz potem przypomniałem sobie pewien film z Youtube, na którym strasznie dewastowali Terracana, a po zrzuceniu go z 20m wysokości odpalił i jeszcze chciał jechać dalej. Nieeee ten samochód jest niezniszczalny, ale czerwona lampka nie dawała mi spokoju. Zadzwoniłem więc do kilku z Was, ale żaden nie miał takiego przypadku.... zaniepokoiłem się znowu. Następnego dnia pojechałem do mechanika, który miał manomentr. Od razu stwierdził, że padł czujnik ciśnienia oleju, ale nie dałem za wygraną i poprosiłem o diagnozę z manomentrem. Moje obawy się potwierdziły.
Ciśnienie = 0.
A więc jednak Maleństwo umiera.
Zostawiłem samochód na pastwę rzeźnika... Coś mi jednak nie dawało spokoju. NIGDY, ale to PRZENIGDY nie zostawiłem Maleństwa w obcych rękach. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłem do niego i powiedziałem, żeby nic przy nim nie robił. Że go zabieram. Nie mógł pojąć. Odebrałem z KT Motors czujnik ciśnienia oleju (28 zł) zapłaciłem mechaniorowi 50 zł za diagnozę i się z nim pożegnałem udając się w kierunku ASO w Busku. Tam gdzie jeździłem zawsze. Udało mi się i mnie przyjęli po 15 minutach bo mieli okienko. Wjechałem na kanał, dałem STIGowi (pisałem już tu o nim wcześniej) czujnik ciśnienia oleju i poprosiłem żeby potwierdził mi diagnozę mechaniora z Kielc. Popatrzył się na mnie jak na idiotę aż mi się głupio zrobiło i powiedział "Panie te silniki są nie do zajebania" koniec cytatu
Wsadził manometr w otwór czujnika ciśnienia oleju i kazał odpalić silnik.
Ciśnienie JEST
Jakaż była moja radość. Wymienił czujnik ciśnienia oleju i lampka zgasła. W ASO zapłaciłem 30 zł.
A rzeźnik jeden &$(@*&)#(%^&#) chciał mi silnik wyjmować i rozbierać. Przypomniała mi się usterka z TVN Turbo - będzie pan zadowolony.... (i bez kasy)
TYLKO ASO W BUSKU ZDRÓJ "INTERCAR"
Pewnego dnia rano odpaliłem Maleństwo i poczułem falowanie silnika. Jeździłem do tej pory ledwo dotykając pedał gazu i hamując również silnikiem. Nic nie wskazywało na to co się miało stać później. Jednakowoż stwierdziłem, że trzeba go chyba trochę rozruszać bo się zamulił, ale nie odczuwałem zbytnio osłabienia. Miałem tego dnia do zrobienia ok 80 km w obie strony więc dałem mu po garnkach tak, że wskazówka obrotomierza śmigała po całej jego skali. Dawałem mu w palnik aż do 4,5krpm przy wyprzedzaniu ale też nie oszczędzałem na prostych. Zajechałem na miejsce i odczekałem aż 2 minuty, żeby ostudzić turbinę nie wyłączając silnika. Mruczał na wolnych obrotach jak zadowolona kocica.
Wracając w pewnym momencie dostrzegłem kątem oka czerwony błysk na desce rozdzielczej. Była to kontrolka ciśnienia oleju.

Ciśnienie = 0.
A więc jednak Maleństwo umiera.
Zostawiłem samochód na pastwę rzeźnika... Coś mi jednak nie dawało spokoju. NIGDY, ale to PRZENIGDY nie zostawiłem Maleństwa w obcych rękach. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłem do niego i powiedziałem, żeby nic przy nim nie robił. Że go zabieram. Nie mógł pojąć. Odebrałem z KT Motors czujnik ciśnienia oleju (28 zł) zapłaciłem mechaniorowi 50 zł za diagnozę i się z nim pożegnałem udając się w kierunku ASO w Busku. Tam gdzie jeździłem zawsze. Udało mi się i mnie przyjęli po 15 minutach bo mieli okienko. Wjechałem na kanał, dałem STIGowi (pisałem już tu o nim wcześniej) czujnik ciśnienia oleju i poprosiłem żeby potwierdził mi diagnozę mechaniora z Kielc. Popatrzył się na mnie jak na idiotę aż mi się głupio zrobiło i powiedział "Panie te silniki są nie do zajebania" koniec cytatu

Ciśnienie JEST

A rzeźnik jeden &$(@*&)#(%^&#) chciał mi silnik wyjmować i rozbierać. Przypomniała mi się usterka z TVN Turbo - będzie pan zadowolony.... (i bez kasy)
TYLKO ASO W BUSKU ZDRÓJ "INTERCAR"