Opiszę swoją przygodę z awarią dla potomności, gdyby ktoś chciał naprawiać zgnite przewody na smoku.
Gdy otworzyłem klapkę pod fotelem oczom mym ukazał się straszny widok - a właściwie jego brak (nie zrobiłem foty), brak smoka tylko warstwa ziemi, no to saperka szczoteczka do zębów i po 20min wyglądało to tak:
hmm.. na pierwszy rzut oka nawet ok, sucho wszystko trzyma się kupy, lecz po kilku minutach gdy próbowałem ruszyć styki wszystko zaczęło się sypać w rękach i zielenić
no ch... myślę jak już rozebrałem to zrobię co się da, oczyściłem co się dało aby było się do czego cyną podczepić choć nie było łatwo do zdrowej miedzi się doskrobać ale jakoś udało mi się to pod lutowanie przygotować. Zabrałem się więc do przygotowania przewodów pod lutowanie i tu kolejne niemiłe zaskoczenie
przewody zgnite łącznie z wtyczkami... ostatecznie polutowałem to na krótko bez złączek, nie bardzo chciało się trzymać ale wskaźnik drgnął a nie działał razem z rezerwą. Dopiero będę mierzył czy wszystko sprawnie pokazuje tak że nie jestem jeszcze pewien czy nie przygrzałem czujek przy lutowaniu ale jestem dobrej myśli
Dwie rady dla zabierających się do naprawy:
1. Mam CRDi, lutowałem na baku - w benzyniaku nigdy bym się nie odważył i nie radzę próbować
2. Zaopatrzyć się w klej termotopliwy i po przylutowaniu wszystko ładnie zalać (tego mi zabrakło), nawet jeśli uda się wszystko ładnie polutować że będzie mocno trzymać to konstrukcja smoka jest fatalnym zbiorniczkiem na wodę która nie ma gdzie spłynąć i dlatego styki i przewody gotują się w miedzianej zupie
CRDi 150KM 2003r. - kupiony z przymusu bo miałem problemy z dotarciem do domu ale teraz nie zamieniłbym na żaden inny:)