Wchodzę na forum opisać mój problem, a tu problem ten już jest
Pozwolę sobie zatem dopisać się do wątku by w nim tworzyć kompendium pomocowe, a nie rozwalać na kilka nowych wątków...
Podobnie jak u kolegi pękł mi wąż przy zacisku (gdzieś na dole) - zorientowałem się, że coś jest nie tak jak mi ogrzewanie wysiadło - wskaźnik temperatury zawsze był OK. Został ucięty, założony i niby było OK. Jadąc autostradą zauważyłem, że coś jest nie tak i okazało się, że znowu cieknie. Nalałem płynu, znowu podobna sytuacja (inny wąż) i podobna naprawa. Było fajnie przez dłuższy czas, aż tu nagle - patrzę, że chyba cieknę. Dolałem ok 1,5 litra płynu. Pojechałem do mechanika - stwierdził, że przez korek (z gumy elipsa się zrobiła).
No ale od tego czasu zaczął się grzać - tzn temperatura na wskaźniku jest OK, a jak się zagrzeje (?) traci moc. Wysiadam, patrzę, a chłodnica całkiem zimna, górna rurka letnia. Lekko ruszyłem korek i... chłodnica gorąca.
Pomyślałem, że wyjmę termostat, bo może on coś bruździ (wszak już jest ciepło, a twardziele ogrzewania nie potrzebują
) - jednak nie pomaga. Czasami przejadę dłuższy odcinek i jest OK, a czasami to lekkie ogrzewanie które mam nic nie grzeje i wtedy wiem, że za chwilę stracę moc - wychodzę z auta, lekko ruszam korek, chłodnica robi się ciepła i już jest OK.
Rankiem bez włączania auta ciśnienie w układzie chłodzenia jest (więc zakładam, że to nie uszczelka) płynu ubywa, bo jak ruszę korek to trochę jednak ucieka, natomiast poziom oleju jest stabilny jak kamień, a rano korek oleju jest czysty jak (nie wiem co
). Dymić też nie dymi.