Tytuł musiałby być za długi, więc dałem taki żeby było wiadomo co się stało. Natomiast objawy były takie jak poniżej.
Odpala, po chwili zaczyna się dusić, nie reaguje na poruszanie pedałem gazu, zaczyna dymić z zaworu EGR i z wydechu na niebiesko. Już myślałem, że znów uszczelka spod głowicy, ale nie. Trwało to dłuższy czas - tak około miesiąca (ok 2-3 zbiorniki paliwa w moim przypadku), ale z dnia na dzień było gorzej.
Jak już wczoraj wychełtałem cały akumulator w rozpaczy usiłując go odpalić kilkanaście razy - pompując pompką odpalił, ale.... zapaliła sie lampka sygnalizująca wodę w filtrze paliwa. Wylałem paliwo z wodą z filtra i włożyłem go z powrotem. Wystarczy odkręcić śrubę mocującą obejmą filtr, wypiąć trzy przewody paliwowe (nie ma szans żeby się pomylić przy składaniu) odpiąłem kostkę elektryczną od czujnika wody pod filtrem i wyciągnąłem go. Po czym odwracając do góry nogami wylałem całe paliwo do baniaczka po 5 l wodzie mineralnej. Wykręciłem czujnik wody i wytarłem go suchą ściereczką.
Filrt założyłem ponownie w odwrotnej kolejności niż wyjmowałem. Podpompowałem pompką paliwo do filtra i odpaliłem ponownie. Odpalił, ale lampka wody w filtrze nie zgasła. Pracował równo, nawet przejechałem się robiąc ok 20 km. Zajechałem na podwórko i ..... koniec - bul bul bul psssssss , ale nie poddałem się. Znaczy woda musi być dalej.
Znowu, wyjąłem filtr jak za pierwszym razem, ale tym razem, żeby nic nie zostało w środku użyłem kompresora, żeby przedmuchać resztki pozostające w środku filtra... o dziwo było tego sporo... Ale to nie wszystko... skoro momentalnie w filtrze znalazła się woda to musi ona być w przewodach układu paliwowego.
Wykonałem "telefon do przyjaciela" i opisałem całą sytuację oswojonemu mechanikowi (nazwijmy go STIG ) z ASO z Buska dzieląc się z nim swoim pomysłem, żeby przedmuchać cały układ paliwowy. Pomysł okazał się trafiony.
Spiąłem filtr paliwa z powrotem, żeby był układ zamknięty, nie próbowałem go odpalać tylko zabrałem się za zbiornik paliwa, podnosząc tylne siedzenie nad zbiornikiem, odwijając dywaniki, i wykręcając śruby z dekla zasłaniającego dojście do "smoka". Smok jak to w naszych samochodach... zgniły, ale jeszcze daje radę . Następnie ściągnąłem dwa przewody z zaciskami, odpiąłem trzeci mocowany na zatrzask i wypiąłem kostkę elektryczną od czujnika poziomu paliwa. Wykręciłem opaskę na smoku uszczelniającą go w zbiorniku paliwa delikatnie zdejmując, bo trzeba było lawirować między przewodami paliwowymi, żeby się syf gdzieś nie dostał. Smok był na wierzchu, ale trzeba bardzo uważać, bo syfu się na nim zbierają kosmiczne ilości, wyciągnąłem go delikatnie co nie jest takie proste, bo pływak haczy i trzeba znów lawirować uważając na plastikowe części smoka i na to, żeby do środka nie zrzucić jakiegoś syfu. Po kilku próbach wreszcie mi się udało. Smok pod kompresor, delikatne (!) dmuchnięcie w jedną i w drugą rurkę (ssanie i powrót). Teraz główna operacja. W szerszą rurkę (ssania) wetknąłem wężyk kompresora i dałem powietrza kierując odpływ w stronę otworu zbiornika (nie koniecznie słusznie bo cały syf znalazł się ponownie w zbiorniku ) Wylatywały oprócz ropy jakieś dziwnie śmierdzące opary, aż przerwałem i otworzyłem wszystkie drzwi żeby przewietrzyć - tak śmierdziało. Ciśnienie przedmuchiwania to 2 bar. Kiedy już stwierdziłem, że wszystko wypłynęło (nawet ta dziwna para przestała lecieć) ponownie wyjąłem filtr paliwa, jak za pierwszym razem i również go wydmuchałem - jeszcze trochę cieczy w nim było - nie koniecznie to była ropa.
Poskładałem wszystko do kupy montując w odwrotnej kolejności niż wypinałem (żadna filozofia - nie sposób się pomylić). i zacząłem pompować pompką paliwo do układu.... i tutaj ZONK pompka nie pociągnie paliwa jeśli nie ma w nim choć trochę cieczy Co teraz.... zacząłem powoli wpdać w panikę. Znów "telefon do przyjaciela". Po konsultacji doszliśmy do wniosku, że są dwie możliwości, albo się któryś z przewodów pod podwoziem wypiął (tragedio-dramat - nie mam kanału), albo zapowietrzony układ trzeba napełnić paliwem wtryskując paliwo bezpośrednio ze strzykawki do filtra paliwa i pompując pompką.... Że nie miałem kanału czepiłem się drugiego sposobu. Wstrzyknąłem sporo strzykawek paliwa. I właśnie tu dobrze mieć pełny zapasowy karnister paliwa . Na szczęście taki posiadałem, bo inaczej nie posiadałbym się z rozpaczy. W każdym razie udało się napełnić filtr paliwa i o dziwo samochód odpalił jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nie przerywając nie kołysząc nie dymiąc, nie stukając.... Poprostu zaczął pracować jak zadowolona kocica.... mrrrrrrrr no i lampka czujnika wody zgasła. A już myślałem, że to czujnik jest uwalony.
Do całej operacji potrzebne są:
1. Klucz płaski (może być na "grzechotce") 12 do wykręcenia filtra paliwa.
2. Kompresor do przedmuchiwania układu i filtra.
3. Śrubokręt krzyżakowy do wykręcenia śrub mocujących dekiel nad "smokiem"
4. Kombinerki do ściągnięcia opasek zaciskowych na smoku w zbiorniku paliwa.
5. Zbiornik z ropą w ilości ok 0,5 l, ale jak jest więcej to jest bezpieczniej - ja miałem 10 l karnister.
6. Strzykawka lekarska do tankowania filtra paliwa po całej operacji.
7. Gdybym nie robił tego po omacku to wystarczy ok 2 godzin na zrobienie tego samemu w kolejności, którą opisałem.
Na koniec do zbiornika tak jak poradził mi oswojony mechanik STIG z ASO w Busku dolałem środka o nazwie Xeramix w ilości zalecanej przez producenta tegoż środka.
Mam nadzieję, że komuś pomogę, bo sam korzystałem tu już z pomocy, więc postanowiłem się podzielić jak sobie poradziłem z tą przypadłością, która może wystąpić nie tylko u mnie ale wszędzie tam gdzie jest woda.
Szkoda tylko że zdjęć nie robiłem byłby ładny tutorial, ale mam nadzieję, że jest to tak proste, że bez zdjęć sie obejdzie
Pozdrawiam
Leszek